Przemysł gazowy i naftowy. Nie od dziś wiadomo, że Norwegia była i nadal jest “wielkim wygranym” na tym polu. Gospodarka norweska zawsze pięła się na szczyt właśnie, dzięki ciągłemu rozwojowy tych dwóch przestrzeni. Mimo obecnych problemów: wzrost cen ropy, produkcja surowca na innych rynkach, słabnąca korona – Norwegia nadal walczy. To przemysł naftowy i gazowy sprawił, że Norwegia stała się bogatym krajem.
Przemysł naftowy i gazowy – zbudowaliśmy społeczeństwo dobrobytu
Bez dochodów z ropy Norwegia nigdy nie stała by się jednym z najbogatszych krajów w Europie. Obecnie mamy do czynienia z bardzo poważnym kryzysem gospodarczym – specjaliści jednak cały czas próbują walczyć z tym problemem. Nie ma bowiem żadnej innej branży, która mogła by wygenerować zyski na naprawdę podobnym poziomie. Według najnowszych analiz, co piąta korona w budżecie państwa pochodzi z przemysłu naftowego. W roku 2019 zyski z tego obszaru wynosiły 263 mld koron.
Warto przeczytać: Ceny benzyny spadają – dobra wiadomość dla kierowców
Czy bez ropy Norwegia może być bogatym krajem?
To pytanie zadają sobie analitycy, specjaliści od branży naftowej i społeczeństwo norweskie: czy Norwegia może być bogatym krajem bez ropy? Jak się okazuje raczej nie. Niestety, w kampaniach wyborczych nikt nie dostrzega tego jakże ważnego aspektu. W 2017 roku norweskie gminy otrzymały 42,7 mld koron pochodzących z przemysłu naftowego. Były to kwoty pochodzące z budżetu, jak i bezpośrednio z podatków od osób pracujących w branży naftowej. Nawet gminy, które nie działają aż tak mocno w tej branży korzystają z transferów z funduszu naftowego.
Ograniczanie przemysłu gazowego i naftowego w Norwegii? To “strzał w kolano dla kraju”!
Powiedźmy sobie wprost. Ograniczanie przemysłu gazowego i naftowego w Norwegii? To nie jest dobry pomysł. Globalne emisje gazów cieplarnianych wzrosną wtedy bardzo mocno wzrosną. Norweski przemysł wydobywczy emituje średnio o 50 procent mniej CO2 niż wynosi średnia światowa. Gaz sprawia też, że wielu z nas rezygnuje z ocieplania węglem. Nie możemy też zapomnieć, że wzrósł by poziom bezrobocia na poziomie 225.000 bezrobotnych.