Praca w Norwegii jest postrzegana jako szansa dla każdego, kto tu przyjeżdża w celach zarobkowych. Zarobki są wyższe, sami zaś norwescy pracodawcy postrzegani jako uczciwi. Okazuje się jednak, że również i w Kraju Fiordów warto znać swoje prawa pracownika, o czym dotkliwie przekonał się jeden z obcokrajowców, któremu pomogła prawniczka Larysa Kaliuta.
Przez cztery lata ponad normę
Człowiek ten przybył do Norwegii 4 lata temu w okolice Drammen. Zatrudnienie znalazł w znanej firmie zajmującej się importem i hurtową sprzedażą warzyw i owoców. Zaproponowano mu atrakcyjne warunki zatrudnienia, na które przystał. Podpisana została umowa o pracę w wymiarze 37,5 godzin tygodniowo za 20 tys. koron miesięcznie, co dawało stawkę godzinową na poziomie 133 koron. W rzeczywistości pracownik był zmuszony do przepracowania 60 godzin tygodniowo, przy zachowaniu miesięcznego wynagrodzenia, na które opiewał kontrakt.
Czytaj także: Zmiana norm tesowania spalania – nowe auta będą droższe? >>>
Prawa pracownika – on ich nie znał
Pracodawca wykorzystał fakt, że nowy pracownik nie znał prawa pracownika. Podobnie jak wszyscy inni zatrudnieni w tej firmie. W związku z powyższym, godziny pracy znacząco przekraczały dopuszczalne normy, zaś miesięczna stawka 20 tys. NOK jest znacznie poniżej minimalnej stawki godzinowej w branży ogrodniczej oraz rolniczej, o której już pisaliśmy na łamach naszego portalu.
Sąd Rejonowy przyznał rację pracodawcy
Zatrudniony w końcu zaczął domagać się swoich praw – najpierw w rozmowach z pracodawcą. W efekcie został dyscyplinarnie zwolniony, co więcej – w oparciu o obowiązujące przepisy prawa. Pracodawca współpracuje z adwokatem, który zadbał o to, by cała dokumentacja związana z wypowiedzeniem umowy o pracę była sporządzona poprawnie.
Czytaj także: Zła wiadomość dla norweskiej gospodarki >>>
Sprawa ostatecznie trafiła na do sądu. W pierwszej instancji Sąd Rejonowy przyznał rację pracodawcy. Na takim wyroku jak się okazało zaważyły dwa fakty, przy czym nie były to prawa pracownika – przede wszystkim oddelegowana sędzina do orzekania w tej sprawie była młoda i niedoświadczona. Po drugie, właściciele firmy są znanymi przedsiębiorcami w okolicach Drammen. Pracownik przy wsparciu swojego prawnika przegrali w pierwszej instancji na 100%.
Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego
Za namową Larysy Kaliuty, pracownik zdecydował się odwołać od wyroku pierwszej instancji. Było to dosyć ryzykowne, ponieważ groziła mu utrata mieszkania. Z tego powodu chciał zrezygnować z procesowania się o swoje prawa już w momencie oczekiwania na decyzję Sądu Apelacyjnego. Ten zapadł 24. sierpnia i był już korzystny dla poszkodowanego. Co ciekawe, w wyroku można wyczytać np. to, że pracodawca przekazał błędne informacje w Sądzie Rejonowym.
Czytaj także: Polska Szkoła we Fredrikstad >>>
Warto walczyć o swoje prawa
Konkluzją płynącą z tego konkretnego przypadku powinien być fakt, że nie warto się poddawać w walce o swoje prawa pracownika. Nawet w sytuacji, w której sąd pierwszej instancji nie przyznaje nam racji. Najlepszym rozwiązaniem jest jednak zapoznanie się z prawem pracy, by nie dopuścić do bycia wykorzystywanym przez pracodawcę. Norweskie przepisy sprzyjają pracownikom, warunkiem natomiast jest to, że należy je znać. Pozwoli nam to uniknąć długotrwałej i wyczerpującej walki w sądach.