W 2015 r. Rząd zniósł prawo do urlopu z tytułu zasiłku dla bezrobotnych. Zamiast tego wprowadzono system, w którym osoby bezrobotne przez 52 tygodnie mają prawo do urlopu bez utraty zasiłku dla bezrobotnych.
Partia Pracy zaproponowała wydanie 3,4 miliarda koron norweskich na przywrócenie dodatku urlopowego dla bezrobotnych i zwolnionych pracowników. Inne partie lewicowe to popierają, ale rząd i FRP opuszczają kciuki w dół.
Zdecydowaliśmy się na priorytetowe traktowanie miejsc pracy zamiast nowych programów socjalnych – odpowiedziała premier Erna Solberg (H), gdy w środę podczas tury pytań Stortingu w tej sprawie naciskano na nią.
Norwegia znajduje się w drugiej fali infekcji COVID-19.
Sytuacja jest poważna z punktu widzenia zdrowia, ale jest też poważna dla dużej części środowiska biznesowego. Obecnie w tym kraju jest 195 000 bezrobotnych i poszukujących pracy. Tylko w ostatnim tygodniu pracy szukało 6 000 osób. Bezrobocie wprawdzie spadło o połowę od szczytu w Wielkanoc, ale Norwegia nadal ma wysokie bezrobocie. Państwo norweskie powinno zapłacić za uścisk dłoni tym, którzy mają najtrudniej. Chodzi o żądanie sprawiedliwości i brak nowego systemu opieki społecznej.
Dla pojedynczego pracownika, który zostaje bez pracy lub zawieszony. W każdym przypadku nie jest go stać na wakacje, niezależnie od tego, czy bezrobocie jest wysokie, czy niskie. Dodatki urlopowe dla bezrobotnych i zwalnianych pracowników powinny zatem zostać przywrócone jako stały program, a nie tylko jako dodatkowy gest w czasie kryzysu koronawirusa.
Stałe wydatki nie biorą urlopu. Bezrobotnych i zwolnionych pracowników również powinno być stać na przykład na zabranie dzieci na wakacje tego lata. Jednocześnie wyjazdy wakacyjne mogą pomóc norweskiej branży turystycznej, która boryka się z problemem.