– . Kiedy widzę, jak wygląda teraz rynek, jak zmieniają się nasi klienci i jaka jest wielkość naszego zadłużenia, jest całkiem jasne, że musimy podjąć radykalne kroki – mówi dyrektor generalny SAS Anko van der Werff. Podkreśla, że SAS został dotknięty wieloma problemami po tym, jak kryzys pandemii koronawirusa doprowadził do miliardowych strat dla przemysłu lotniczego.
, ogromne długi firmy
Pod koniec pierwszego półrocza SAS miał dług w wysokości około 27 miliardów koron szwedzkich. Jednocześnie firma ma drogie umowy, a szef zapowiedział zwołanie spotkania z związkami zawodowymi do negocjacji. Chce w ten sposób zapewnić większą elastyczność, wydajność i niższe koszty.
– Sytuacja wymaga zrozumienia i dobrej woli ze strony wszystkich, a negocjacje z związkami mają określony cel. SAS musi być konkurencyjny, abyśmy mogli przetrwać, rozwijać się, a tym samym tworzyć miejsca pracy. Chcę to zrobić razem z związkami zawodowymi, ale do tanga trzeba dwojga, mówi van der Werff.
Cena akcji SAS spadła o 9,6 procent na sztokholmskiej giełdzie w poniedziałek rano. Również w Oslo cena spada o 9,1 procent. Kilku analityków wskazuje artykuł na Finans.dk jako główny powód dzisiejszego spadku cen na giełdzie. Wśród tych analityków jest Jacob Pedersen z Sydbanku.
– Anko van der Werff planuje duże zmiany, co spowodowało strach wśród inwestorów, mówi Pedersen.
Anko van der Werff rozpoczął pracę w firmie na początku tego roku, a stanowisko szefa SAS przejął w lipcu, po tym, jak Rickard Gustafson ogłosił w styczniu, że rezygnuje z posady.
Związki zawodowe grożą odejściem
Dyrektor prasowy SAS, John Eckhoff, w zeszłym tygodniu zwrócił również uwagę na stawkę, która się tyczy linii lotniczej.
– Jeśli SAS ma przetrwać i zapewnić miejsca pracy w Norwegii i Skandynawii, musimy dostosować się do nowej rzeczywistości z większą liczbą osób podróżujących w celach turystycznych i mniejszą liczbą osób podróżujących służbowo. Pandemia się nie skończyła, nawet jeśli samoloty są pełne, powiedział Eckhoff.
Oświadczenia van der Werffa i Eckhoffa wynikają z gróźb związku zawodowego. Mianowicie chcą rozwiązać umowę z SAS, jeśli nie spełnią ich warunków.
– Jeżeli SAS zdecyduje się zignorować zawarte umowy i wykorzystywać pracowników, musimy rozważyć naszą współpracę z firmą lotniczą. Jeśli SAS ma być teraz odpowiedzialny za politykę antypracowniczą, nie możemy traktować tego jako preferowanej linii lotniczej, powiedziała liderka związków zawodowych Mette Nord.
Zaczynają się protesty
We wtorek setki obecnych i zwolnionych pilotów SAS pojawiło się przed Stortinget w proteście przeciwko „podziałowi” linii lotniczej na Irlandię i Danię. Reagują na wiadomość, że SAS Ireland zmieni nazwę na SAS Connect i powstanie SAS Link.
Norwescy piloci SAS zorganizowani przez Norweskie Stowarzyszenie Pilotów SAS (NSF) od dawna obawiali się tego, co dzieje się teraz. Pandemia zmniejszyła o połowę liczbę pracowników SAS, mowa tu o zwolnieniu około 5000 pracowników. Wśród nich jest mniej więcej 560 pilotów, z czego około 200 to Norwegowie.
– SAS ma 75-letnią dumną tradycję bycia liderem w Skandynawii, a ostatnio w 2015 roku mistrzem skandynawskiego modelu w lotnictwie. A potem tak gwałtownie zmieniła się firma w ostatnich pięciu latach, że trzeba zrobić to, co zrobili konkurenci – i być może w nieco gorszy sposób, obchodząc uzgodnione prawa, powiedział Stener Berg Nelson.
Minister pracy Hadia Tajik (Partia Pracy) skomentowała w poniedziałek konflikt w SAS. Tajik mówi, że chce posprzątać i podejmuje inicjatywę współpracy nordyckiej, aby uniemożliwić firmom organizowanie się z dala od odpowiedzialności pracodawcy.
– Widzieliśmy, że dobrze wykwalifikowani pracownicy mają doświadczenie. Firma tworzy nową spółkę zależną, w której pracownicy muszą ponownie aplikować na swoje stanowisko. Nie jest to zgrabny sposób, w tej sytuacji nie ma innego wyjścia. SAS obecnie omawia tą kwestię, mówi Hadia Tajik.
Przeczytaj nasz kolejny artykuł: Rosnące koszty mieszkaniowe w przyszłości
Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, zostaw kciuka. Oceniasz w ten sposób stopień zainteresowania.